środa, 16 października 2013

Jesienne nicniechciejstwo

Chyba dopada mnie jesień. Nie, nie żadna chandra ani inne ustrojstwo. Jakoś tak czysto fizycznie mnie dopada, a w każdym razie tak zaczynam podejrzewać. Chodzę spać dosyć późno, bo tak jakoś wychodzi i pasuje. Wstaję niekoniecznie bardzo wcześnie. Nie pomaga- senna jestem, rozleniwiona i nie mam siły do życia za bardzo. Piję kawę. Nie pomaga- nadal senna i bez życia. Zastanawiam się co jeszcze mogę zrobić.
Dziś za oknem deszczowo, jesień na modłę Staffa, więc mogłabym się tym usprawiedliwiać. Ale niestety- wczoraj było całkiem ładnie i jakoś dojście ze sobą do ładu i do pionu i tak zajęło mi pół dnia, o ile nie więcej.
Walczę więc z opadającymi powiekami i niechęcią do działania. Staram się zmobilizować, żeby pozbyć się kotów z kątów i pająka z sufitu w łazience, ale mi trudno. Nie chce mi się nawet siedzieć przed komputerem ani, o zgrozo, czytać! Coś niedobrze na mnie działa ta jesień i mam nadzieję, że ten stan szybko minie. Trzymajcie kciuki!

2 komentarze:

  1. Jak Cię znam, to zaraz dopadnie Cię zastrzyk energii i rzucisz się w wir nowych, ciekawych działań i podróży:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie już mi przeszło nicniechciejstwo. Wraca czasem na chwilę, ale właściwie jest już ok :)

      Usuń