niedziela, 13 października 2013

Skazani na książki

Ciekawa sprawa. W nieco większym mieście mieszkamy lekko ponad pół roku. Nie zabraliśmy ze sobą niemal żadnych książek, jako że przeprowadzka i tak stanowiła problem nie byle jaki i przeprowadzona została w niezwykle uciążliwych warunkach, a do tego na raty. Patrzę dziś na półki z książkami i widzę, że to fatum jakieś. Książki lgną do nas, jak do niektórych dzieci albo bezdomne zwierzaki. Rozmnażają się w tempie niesamowitym. Część pojawiła się na półce przy okazji, bo trzeba było z naszego zachomikowanego na strychu księgozbioru koniecznie i natychmiast wydobyć coś. A skoro już się tam wlazło i zaczęło grzebać, to zamiast jednej książki przyjechało z nami do miasta od razu kilka. I tak ze trzy czy cztery razy. Oprócz tego zdarzają się przecież mniejsze i większe okazje, które również powodują namnażanie księgozbioru (ostatnio spuchł nieco przy okazji targów książki).
Czas mija, półki się zapełniają, a wizja kolejnej przeprowadzki budzi coraz większą grozę.

2 komentarze:

  1. A gdzie Ty chcesz się jeszcze przeprowadzać?Już i tak się ode mnie oddaliłaś kilometrowo!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to gdzie, Pyzo?! Na swoje! Myślisz, że do końca życia zamierzamy wynajmować? :)

      Usuń