wtorek, 9 grudnia 2014

Jesienne czytadła

Ostatnio dopadł mnie jakiś dziwny jesienno-zimowy nastrój. Nie nie, nie można tego nazwać jesienną chandrą, nic podobnego. To raczej coś jak niemoc z przełomu jesieni i zimy. Najchętniej zaległabym z książką pod kocem, wzięła w dłoń kubek herbaty z cytryną (opcjonalnie można do niej dorzucić nieco pachnących latem malin) i czytała, nie wyściubiając nosa spod tego koca. Do takiego zalegania całkiem dobrze przydaje się mężowska bluza - ciepła i zdecydowanie zbyt luźna.
I broń Boże nie wiąże się to z podłym nastrojem (a już zwłaszcza dziś, kiedy za oknem świeci słońce i skrzy się na trawie pokrytej resztkami szronu). Humor mam całkiem niezły, tylko taki jakiś mocno rozlazły i niesprzyjający aktywności (do aktywoności zalicza się również wychodzenie do pracy spod tego ciepłego koca).
Lektury też ostatnio pociągają mnie dopasowane do nastroju. Najchętniej zaczytuję się ciepłymi, może nawet nieco przesłodzonymi, historiami, zaliczanymi do literatury obyczajowej, choć bywa, że mają w sobie nutkę romansidła (ale bez przesady!). Chętnie napisane z humorem (szczególnie dobrze wspominam "Jestem nudziarą" Moniki Szawaji- całkiem nieźle się przy niej uśmiałam).
Jeśli więc ktoś ma jakiś ciekawy pomysł na podkocykową lekturę z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, to każda porada mile widziana :)
A poza tym: Tak, zamierzam walczyć z tą rozlazłością, zwłaszcza, że święta za pasem. Tyle że póki co przyjęłam strategię "zaczytać rozlazłość do znudzenia" i sprawdzam czy działa ;)

4 komentarze:

  1. Robisz więc to, o czym ja marzę... Ale jeszcze tylko kilka dni i też wskakuję pod kocyk.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak mam od jakiegoś czasu, tyle że zdarza mi się niestety przysnąć z książką - tak miło i błogo pod tym kocykiem. Więc zaczytywanie rozlazłości chyba w moim przypadku nie zda roli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, nie wiem - w tym szaleństwie jest metoda. W końcu jak ktoś śpi to nie jest rozlazły wcale a wcale ;)

      Usuń