środa, 3 lipca 2013

Za czym Kolejka ta stoi?

Każdy ma jakiegoś bzika, nieprawdaż? Moim są przede wszystkim książki - chcę je czytać, kupować, mieć ("Maj preszysssss"). Jestem jednak postacią znacznie bardziej złożoną i nie tylko książki zajmują moją uwagę (choć ktoś mógłby w to nie wierzyć). Toteż wczoraj, niezupełnie spontanicznie, wysupłałam z portfela odpowiednią kwotę i kupiłam GRĘ. Planszową konkretnie. Nie był to ani "Chińczyk", ani nawet "Warcaby", jak ktoś mógłby podejrzewać. Mój nowy nabytek zwie się "Kolejka" i został wydany przez Instytut Pamięci Narodowej.
Jako osoba urodzona w siermiężnych czasach Polskiej Republiki Ludowej, co dziś zaczyna już brzmieć prawie tak samo jak "w erze dinozaurów", od dłuższego czasu z pewnym sentymentem nosiłam się z takim zamiarem. Wczoraj nadszedł TEN dzień i stało się.
Wieczorem zasiedliśmy więc z Mężem do oględzin. Zaraz po zdjęciu folii i wieczka nieco się zdenerwowałam. Odkryłam, że moją nową, cenną i nietanią planszę do gry ktoś potraktował kubkiem z kawą, zostawiając na niej piękny kawowy pierścień. Spojrzałam raz jeszcze i dokonałam kolejnego odkrycia. Ślady kawy znajdują się to tu to tam na każdym możliwym elemencie planszówki. Po przyjrzeniu się bliżej mogłam spokojnie ochłonąć, jako że okazało się to działaniem celowym. Sztuczne ślady kawy były po prostu wystarczająco realistyczne, żeby podnieść mi lekko ciśnienie. Wewnątrz znajdował się pokaźny plik kajetów, więc moja pamięć wywlokła z odmętów jakieś niewyraźne wspomnienie, że gra powinna zawierać zeszyt dla każdego uczestnika. Oczywiście okazało się, że znów nie tak, o kajetach dla graczy czytałam z pewnością przy opisie zupełnie innej gry. Natomiast "Kolejka", jako pierwszorzędny towar eksportowy, została zaopatrzona w pokaźny plik instrukcji w kilku językach. Najbardziej zaskoczyła mnie ta po japońsku. W instrukcji, oprócz zasad oczywiście, można znaleźć sporo informacji o owych ciekawych czasach, kolejkach, kartkach i problemach z aprowizacją. Jest tam też kilka interesujących zdjęć. Pomysł niezły, zwłaszcza dla tych, którzy nie znają tego w najmniejszym stopniu, bo nigdy nie mieszkali w naszym pięknym kraju (choć Ci mogą nie uwierzyć do końca) lub urodzili się już w mlekiem i miodem płynacych latach '90.
Po wstępnych oględzinach postanowilśmy z Mężem rozstawić na planszy kolejkowych staczy i zobaczyć z czym to się je (jest co prawda wariant gry dla dwóch osób, ale jak wiadomo planszówki zawsze lepsze są w większym gronie, więc z graniem postanowiliśmy poczekać na towarzystwo).
I tak kolejne kilkadziesiąt minut upłynęło nam na rozgryzaniu zasad, radości z widoku zapomnianych już niemal Relaksów ("Relaks dla twoich stóp"), lalki czarnulki ("Estetyczna przytulanka dziecięca" - z pewnością) lub stolika kawowego ("Politurowany blat w modzie od lat") i rozważaniu jak najlepiej wykorzystać kartę "Pan tu nie stał" lub "Pożyczyłeś dziecko do lat dwóch". Zapowiada się naprawdę niezła zabawa.
Skoro już dość szczegółowo rozpisałam się na temat gry, to ośmielę się dokonać krótkiej oceny. Pomysł i wykonanie - świetne. Pionki drewniane, karty w miarę sztywne, więc powinny przetrwać sporo partii. Szaro-bura kartonowa plansza również solidnie wykonana - jak meble z PRL powinnna przetrwać całe lata.
Świetny pomysł na podróż sentymentalną, ale też muśnięcie historii najnowszej dla tych, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie mogą tego pamiętać. Pytanie tylko czy uwierzą?

4 komentarze:

  1. To ja się piszę na rundkę!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapraszam serdecznie:) Wiesz gdzie znaleźć nas i naszą grę, droga Pyzo.

      Usuń
  2. Koleżanko,ale tymczasem to ustawiam się w kolejce do nowego postu!Gdzież on?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koleżanko Pyzo, co racja to racja. Miałam ostatnio dość gorący okres i zaniedbałam mojego całkiem świeżego bloga, ale już staram się poprawić :)

      Usuń