środa, 5 sierpnia 2015

Jak ognia...

No tak... Postanawiam już nie postanawiać, że będę więcej i częściej pisać, bo jak widać skutek jest odwrotny. Minęło kilka miesięcy, działo się wiele, a nawet bardzo wiele. Ale działo się dobrze, tylko dobrze i bardzo dobrze, więc nie zamierzam narzekać.
Zobaczyłam mały kawałek pięknego świata i teraz muszę sobie w kółko powtarzać, że jesienią i zimą od portu strasznie wieje, a miasto jest z pewnością szare i ponure. W innym razie byłabym już na zabój i na śmierć zakochana, nie byłabym w stanie skupić się na niczym innym, niż tylko na obmyślaniu planu jak wyrwać się, urwać się, zwiać. A może nawet przeprowadzić. No ale skupiam się na pielegnowaniu w sobie przekazywanego z pokolenia na pokolenie przekonania, że "od wody ciągnie", a uspokajający widok statków i barek sunących po kanale tego nie rekompensuje.
Zawodowo bardzo dobrze, dziękuję, też mnie wciągnął wir, ale ponieważ przyniósł bardzo pozytywne efekty, to narzekać nie zamierzam. Planuję sobie powoli kolejne działania, staram się nie gnuśnieć i tylko tych mocnych postanowień unikam jak ognia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz